Budzą mnie w nocy słowa do zapisania
Andrzej Wojciechowski jest poetą bez maski. Pisze wiersze od pół wieku, niekiedy z wieloletnimi przerwami. Zwięzłe i węźliste liryki wydają się ciemne i jakby pokryte bliznami. Mówią o takich bólach i rozpaczach, które powinny łączyć człowieka z człowiekiem. Poeta dzieli się cierpieniem powszednim jak chlebem. Błądzenie w labiryntach niegdysiejszych i niedawnych bólów wydaje się nie mieć końca. W najnowszym tomie Wojciechowskiego otwiera się niejasna nadzieja być może tylko na chwilowe zrozumienie i porozumienie z bliźnim. Czy wyjście z morza zranień i upokorzeń jest wreszcie możliwe? Wiersze nie pragną litości, czekają na wysłuchanie.
Zbigniew Chojnowski
Modlitwa XXVIII
*** (Rozrzucone ołówki przestały pisać...)
Wołali za mną Zdychota
*** (Oddech...)
*** (Niczego się nie spodziewam...)
*** (Zżarły mnie drogi...)
Modlitwa XXVII
*** (Wtedy księżyc...)
Lęk poranny
*** (Jestem w liściach leżących...)
*** (Na ziemi pozostanę...)
*** (Jest śmierć która się podoba...)
*** (Coś martwego...)
*** (Opuścił mnie sen...)
*** (Tabletki...)
*** (Jestem chłodem obcym...)
*** (Zanurzam gardło...)
*** (Od stóp do rąk kamienie...)
*** (Zużywam życie...)
Modlitwa XXVI
*** (Rysy twarzy...)
*** (Drogi moje rzeczne...)
*** (Wtedy...)
*** (Każdy dźwiga swego trupa...)
*** (Z bólem...)
*** (Na krwi piszę...)
Modlitwa XXV
Oddział ratunkowy
*** (Miasto do mnie nie przyjedzie...)
*** (Uczyłem się kształtów...)
*** (Budzą mnie w nocy...)
*** (Coraz śmielej otwieram...)
*** (Dworce moje zaraźliwe odjechały...)
Wiosna
*** (Wieczór kołysze trawy...)
*** (Tarabanię się przez lato...)
*** (Patrzę w dal rzeczy...)
Po lekturze Jakiś Odys i inne pisaniny
Krzysztofa Lisowskiego