Waligórski jest entuzjastą słowa, przygląda mu się z różnych odległości, testuje możliwości języka, ewidentnie bawi go jego zewnętrzne ubranie i melodia, która płynie na zdziwienie. Poeta wytycza swoją ścieżkę wiersza, zaciągając dług w awangardowych konceptach, dla których przekraczanie ograniczeń mowy i własnej poetyki jest nie tyle pragnieniem, co przeznaczeniem. Autor cały czas prowadzi nas na scenę języka i za kotarę, w kuluary, w miejsca, skąd rusza sens, zanim ukonstytuuje się w gotowy zapis. Łże-opowieści, zwichnięte narracje, przetrącone słowa, pokraki mowy i inne twory i zmory, wychodzą tu z wierszy i pokazują język. Muzyka tych strof jest tarciem się sensów, które nakładają się na siebie. Wstępujemy w progi marzenia, o które potyka się mowa i rozwiązuje się jej supełek. Długopis Waligórskiego próbuje zapisać sens tak, jak zawiązuje się rozplątaną sznurówkę u buta, z którego wystaje język.
Bartosz Suwiński
1 captif 9 grudnia 1928 roku zatom, niedołęgi albania białe plamy słowackiej sztuki filmowej mniej – więcej wierzba stopy, okrycia stóp wewnętrzny 01 antresola dlaczego nie jestem fryzjerem niedobór obieg otwarty the great fire pustka po japońsku odmiana psa dziewczyny, przejścia plama przechwyt dziadek do orzechów linienie pokrzyw koniec koni zęby ogrody 25/74 najryzykowniej pion przystań wiedza obłok niewierność amarantowa czapeczka pobite gary próbując określić zawód jaki sprawiłem córce przedpiersie szilveszter matuska wczasy legion śmieciówka ekstatyka małżeństwo po serbsku imam *** (dziura w serze bóg...) laokoon słowo marynarza pic zawody spokojny świętokrzyski