Dom
Dom - saga rodzinna pisana wiele lat temu, jest formalnym debiutem Huberta Koszałki.
Takie też miał przecież oczy, jak mu Joanna uświadamiała, choć sam nigdy nie wiedział, w czym tej niebieskości szukać: w głębi oka, czy w samym sednie ducha, gdyż nastawienie na Niebo było dla niego taką samą oczywistością jak dla Joanny - na szczęście. A ono niekoniecznie musiało mieć barwę lazuru, mogło mieć bardziej stonowany kolor niebieskości Janowego oka. Gdyż to był konkret - prawie dotykalny, gdy mogła patrzeć mu w zaskoczoną twarz całym swoim uśmiechem. Wtedy uciekał w siebie, a ona go goniła i przyłapywała na rumieńcu, na niepewności 0 i jeszcze bardziej się cieszyła. Wówczas mówił o rzeczach tak twardych jak konieczność ugotowania zupy, podania jej dzieciom i choćby wyjściu na wspólny spacer. Cała niebieskość jego nieśmiałości realizowała się w konkrecie: w pobliskim lesie lub na wzgórzu nadwiślanym.