Hultajska Trójka 1941–1946
Autorka opracowania, stawiając sobie niełatwe zadanie przedstawienia swoistości „świata przedstawionego” uczniowskich pisemek, podejmuje próbę wejścia w jego orbitę. Dopełnia zatem teksty dzieci i młodzieży (autorzy w wieku gimnazjalnym stopniowo dorastają) osobistymi pamiętnikami czterech osób w wieku od 10 do 40 lat. Daje w ten sposób możliwie najszerszą perspektywę odbiorczą czytelnikowi przyszłości. Sobie wyznacza miejsce marginalne, percepcyjnie pomocnicze, stosując, w stopniu co najmniej umiarkowanym, własną wiedzę psychologiczną, historyczną czy znajomość poetyki [...]. W opracowaniu przemówić mają przede wszystkim teksty Hultajów, pisane z dziecięcą, a następnie młodzieńczą pasją. [...] Dzięki nim poznajemy środowisko rodzinne Hultajów i znacznie starszą młodzież, przyszłych „Kolumbów”. Piszący nie są bowiem już dziećmi, lecz nie przynależą jeszcze do pokolenia Kolumbów, jakkolwiek oni również swoimi wspomnieniami dopełniają obraz zniewolonego świata. Fragmenty: "Ocaleni z pożogi, ale wygnani z domów, tułacze obarczeni grzechem polskości, z plecakiem lub walizeczką w ręce – aktorzy spektaklu walki, odwagi i poświęcenia – przerażeni własnym przerażeniem – próbowali jesienią 1939 roku pełnić dalej obowiązki rodzinne i rodzicielskie. Nie znali uchodźczych dróg, nie wiedzieli, gdzie znajdą schronienie, nie umieli jeszcze kłamać, aby żyć. Wciąż jeszcze trwali w nieistniejących domach i mieszkaniach, w ogrodach wyzłoconych jesienią, w gabinetach pełnych książek, w warsztatach i miejscach pracy, w gospodarstwach wiejskich wydanych na pastwę płomieni. Ciągle jeszcze legitymowali się sobą, nie wiedząc, że są już kimś innym – „podludźmi”. Podejmowali też decyzje najważniejsze – ochrony dzieci. Musiały mieć one przede wszystkim miejsce do życia – dom. Gdzie szukać nowej siedziby? Kim być dla nowej społeczności? Gdzie znajduje się bezpieczna codzienność dla wygnańca?" "Dzieci wiedziały, że przydzielony rodzinie dom jest cudzy. Nagła zmiana warunków życia i brak odpowiedzi na istotne pytania stopniowo uświadomiły bezdomnym chłopcom i dziewczynkom, że muszą pomagać rodzicom, nie licząc na ich wsparcie w wielu sprawach. Przede wszystkim muszą odnaleźć swoje miejsce w zniewolonym świecie Polaków. Zadziwiające jest to, że dzieci usytuowały siebie i swoje potrzeby rozwojowe w kręgu codzienności, celowo zawężonym przez okupantów. Nie nudziły się. Kiedy brakowało książek, uzupełniały braki poprzez twórczość własną, pisząc na miarę swoich możliwość dla siebie i najbliższego otoczenia, dla kolegów i koleżanek. Podjęły próbę redagowania pisemka dla dzieci. Nie była to wyłącznie zabawa".